Lipa wszędzie pachnie tak samo.
Uwielbiam zapach lipy. Gdybym miała mieć kiedyś swój wymarzony mały
domek z ogródkiem, to nie miałabym nic przeciwko rosnącej obok lipie.
Wyłapuję ten zapach zawsze momentalnie, dopiero potem wzrokiem
ogarniając rosnące wokół drzewa znajduję sprawczynię tych moich błogich
sekund wonnej rozkoszy.
Odwiedzając dzisiaj pewien blog naszły mnie potem myśli i masa związanych z nimi pytań.
Jak
to jest w obcym kraju? Do tej pory chłonęłam inne kraje tylko z pozycji
turysty, czasem krótko- a czasem długodystansowego. Czasem obserwowałam
obcy kraj przez okna hotelu, czasem goszcząc u tubylców. Zawsze jednak
to było... bezpieczne? Tak, to było bezpieczne. Nie znaczy to, że w
innym wypadku z kątów obcego kraju wyzierałoby jakiekolwiek zagrożenie.
Turysta po prostu inaczej patrzy. Nie odczuwa emocji towarzyszących
codziennemu życiu na obcej ziemi bo po prostu jest turystą. A ja dzisiaj
pomyślałam, że przecież na obcej ziemi jest tak samo. Inaczej ale tak
samo. Trawa jest tak samo zielona. Może tylko ludzie nie mają tam
takiego nawyku jak u nas, żeby ją ciągle "malować na zielono". Kwiaty
tam też kwitną tak samo. Lipa też kwitnie i pachnie tak samo.Tam też
jeżdżą autobusy, tam też ludzie chodzą do pracy, tam też ludzie chorują i
chodzą do lekarzy. Dzieci też chodzą do szkoły. Może tylko chleb nie
smakuje tak samo ale smakować tak samo przecież nie może bo jest inny. I
morze na pewno też nie pachnie jak Bałtyk bo nie jest Bałtykiem.
Faktycznie przekonałam się kilka razy mając okazję poczuć zapach innego
morza czy też oceanów, że Bałtyk pachnie Bałtykiem. Tak jest i już.
Wszystko
to kwestia percepcji i poznawczego odbioru świata. Owszem w obcym kraju
łatwo nie jest. Na pewno na początku. Wszystko jest nowe, inne, trudne,
obce przecież, nieswoje. Ale przecież wszystko też zależy od naszego
indywidualnego poznawania otoczenia, a co najważniejsze tworzenia wiedzy
o tym otoczeniu. Naszej wiedzy. A jak ją się wykorzysta w zachowaniu,
to już zależy tylko od nas. Bo to przecież tylko od nas zależy jak nasza
aktywność poznawcza przetwarza wszelkie informacje z otaczającego nas
świata.
Dlatego nadal będę marzyć o nowym i niepolskim domu, o
normalności niepolskiego systemu i o normalnym kraju, w którym da się
spokojnie żyć bo marzenia się czasem spełniają.
Kiedy robiłam tą zieloną bransoletkę, nazwałam ją w myślach "zielona łąka", gdyż ten artystyczny nieład użytych koralików kojarzył mi się właśnie z łąką, niekoniecznie pełną kwiatów. Łąką polską, niemiecką, irlandzką, jakąkolwiek. Koraliki Toho 11/o w kolorach: Opaque Rainbow Sour Apple (404), Trans- Rainbow Frosted Lime Green (164F), Dyed- Rainbow Lemon Mist (173) i Inside Color Topaz Mint Julep Lined.
Koraliki Toho 11/o w kolorze Ceylon Lemon Chiffon (902)
Koraliki Toho 11/o w kolorze Inside Color Jonquil- Burnt Orange (950)
I w komplecie- wiosennie, letnio.
Dziękuję za Twoje odwiedziny. Dziękuję również za pozostawienie komentarza bo każdy jest dla mnie bardzo ważny.
Z radością również witam nowych obserwatorów.
Jeśli chcesz się ze mną bezpośrednio skontaktować - napisz: dorjadesign@gmail.com
Możesz mnie także znaleźć na Fb a chcąc na bieżąco śledzić moje wpisy zostań obserwatorem tej strony.
Miło mi będzie gościć tu Ciebie ponownie- zapraszam.
Jeśli chcesz się ze mną bezpośrednio skontaktować - napisz: dorjadesign@gmail.com
Możesz mnie także znaleźć na Fb a chcąc na bieżąco śledzić moje wpisy zostań obserwatorem tej strony.
Miło mi będzie gościć tu Ciebie ponownie- zapraszam.