piątek, 13 września 2013

Przesądy

Tak. Dziś 13 i to jeszcze piątek. Kto niby wymyślił taki przesąd głupawy, że to niby dzień pechowy, że niefajny i w ogóle? No kto? Ja w przesądy nie wierzę. Ale jak tu nie zastanowić się nawet przez chwilę nad takim "przesądem" skoro:
- po pierwsze-  rano popsułam swoją ulubioną filiżankę. Tak właśnie, popsułam, a właściwie zniszczyłam. Popsułam jej wyjątkowy i jak dla mnie oryginalny image. Popsułam też przez to smak wypijanej z niej kawy, zresztą pić już raczej z niej nie będę. Najpierw poszło ucho w mej uroczej filiżance a za chwilę stłukłam porcelanową łyżeczkę tworzącą nieodzowną i nierozerwalną z nią całość. Tak. I na dodatek to był prezent. Być może ktoś powie, że ja fiksum dyrdum z powodu jakiejś tam głupiej filiżanki jestem ale.... No prawda to jest bo ja mam właśnie fiksum dyrdum na punkcie filiżanek. Kocham piękne filiżanki. Zbieram je. I zawsze delektuje się napojem wypijanym z każdej z nich.
- po drugie- złamałam klucz w drzwiach. Nie mam pojęcia jak. Tak po prostu był cały a potem zrobił się niecały, tzn w kawałkach jakby, dwóch (dobrze, że nie trzech, chociaż jakie to wtedy miałoby mieć znaczenie to nie wiem)
- po trzecie- zwiał mi autobus. Niby nic ale na następny czekałam AŻ pół godziny. A na dodatek, co rzadko mi się zdarza, nie wrzuciłam do torebki, a tym samym nie wzięłam ze sobą książki obecnie przeze mnie głaskanej oczami. Skandal. Głaskałam za to trawę koło przystanku. Co za marnotrawstwo czasu. No cóż...bywa.
- po czwarte- przy wypłacaniu kasiory z bankomatu pożarło mi kartę. Bankomat mi pożarł ściślej rzecz ujmując. Nie wiem, po co mu moja karta, skoro ona taka chuda i bardzo dietetyczna bo tłusta na pewno nie jest. Na szczęście kasiorę wyrwałam... chociaż tyle.
Wymieniać dalej?
- po piąte- miałam "miłą" pogadankę z wychowawcą (świetlicy) mojego dziecięcia, które to z nudów (to była jego pierwsza wersja) walił pięścią w metalowe szafki niemiłosierny hałas w szkole wzbudzając a potem poczęstował kolegę solidnym kopniakiem. Podobno w zamian za "czambuko" czyli z piątki w łeb (druga wersja brzmiała: mam dzisiaj bardzo zły dzień mamo, musisz to zrozumieć). No, to oczywiście od razu zrozumiałam.
- po szóste- wróciwszy do domu z moim mającym bardzo zły dzień dziecięciem przypomniałam sobie o złamanym kluczu, więc zanim problem rozwiązała nam sąsiadka było "u drzwi twoich stoję Panie"  (po powrocie z wakacyjnego wyjazdu zapomniałam odebrać od niej klucze. Chwała Panu)
- po siódme- rano się zapowiadało, że tak może być i się stało: mamy w domu zaczątek sali szpitalnej, może przedpokój ledwie ale gorączka jest i kaszel straszny i inhalator buczy też. I z dzisiejszego wyjścia do teatru nici. A mogło być tak pięknie..
- po ósme- dzień jeszcze się nie skończył.... niech się zatem skończy.

Mój ukośnik. Grubasek. Trochę nerwów mnie kosztował bo jakoś tak z automatu szydełko w ścieg prosty mi idzie, więc gładka robota to nie była. Oczywiście jest z koralików Toho 11/o, na 14 w rzędzie. Wzór od lbeads. Kolory to Opaque White, Opaque Grey, Higher Metallic June Bug oraz Transparent Frosted Teal.


 I na trochę ciemniejszym tle



Dziękuję za Twoje odwiedziny. Dziękuję również za pozostawienie komentarza bo każdy jest dla mnie bardzo ważny. 
Z radością również witam nowych obserwatorów.
Jeśli chcesz się ze mną bezpośrednio skontaktować - napisz: dorjadesign@gmail.com
Możesz mnie także znaleźć na Fb a chcąc na bieżąco śledzić moje wpisy zostań obserwatorem tej strony.

Miło mi będzie gościć tu Ciebie ponownie- zapraszam.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...