Trochę mnie nie było, a tam gdzie sobie siedziałam, notabene przepiękne niemieckie nadreńskie okolice, nie miałam dostępu do netu. Na szczęście dostęp już mam więc mogę nadrobić trochę zaległości. Czas miałam tam bardzo pracowity bo udało mi się zrobić troszkę dziergadełek ale o nich za chwilę.
Uwielbiam obserwować ludzi. Takie obserwacje często pokazują ciekawe obrazy, zostawiają myśli i nie dają przejść obok całkiem obojętnie.
Przyszło mi
obcować z fenomenalną w swej prostocie istotą. Niech to będzie kobieta, choć zaznaczę, że nią być nie musi bo nie o to tu chodzi. Kobieta ta jest tuż po 50-tce, niech to
będzie… nazwę ją sobie Mariola (absolutnie bez urazy dla wszystkich Mariolek). Żyje z dnia
na dzień ciesząc się z każdego wpadającego do kieszeni grosza, pali jak
lokomotywa pieczołowicie i codziennie skręcane przez siebie z niesamowicie
cuchnącego tytoniu papierosy. Dla niej to afrodyzjak. I nie zdarzyło się jej o
ich skręcaniu zapomnieć. Na każdą chwilę dnia ma je skrupulatnie licząc, sztuka
po sztuce skręcane, na specjalnie do tego przeznaczonym urządzeniu. Swoją
drogą, czego to ludzie nie wymyślą… To urządzenie mam na myśli. Beka ta kobieta bez pardonu, klnie jak szewc, choć ja znając kilku nie
spotkałam żadnego z taką jak ta przypadłością. Posiada braki w uzębieniu, co
przekłada się bezpośrednio na jej jakość wymowy. Myśli raczej tylko o sobie i
swojej wygodzie egoistycznie ustawiając świat pod siebie i biada temu, kto się
temu głośno sprzeciwiając nie poddaje bo skazany jest biedak na siarczyste
przekleństwa. Z czasem jednak widząc mocniejszego od siebie przeciwnika
odpuszcza jakby ale to tylko złudne przypuszczenia bo trzeba się mieć na
baczności zwłaszcza wtedy, kiedy obcowanie z Mariolcią jest stałe i
nieuniknione. Nie czyta książek lecz jedynie tygodniki opisujące świat sławnych
ludzi. Filmy ogląda rzadko ale tylko z lektorem bo z napisami już nie. W ciągu
2-tygodniowego obcowania nie zaobserwowałam typowych czynności ku higienie
osobistej jak np. mycie zębów czy kąpiel. I niech się kryje i ucieka ten, kto przez przypadek będzie świadkiem zdjęcia przez Mariolkę jej ślicznych balerinek. To niebywałe dla tych z bardziej wrażliwym powonieniem przeżycie. Zainteresowań nie ma żadnych a
przynajmniej mnie nic o nich nie wiadomo. Zwierzchnika swojego i jego rodziny boi się
jak ognia, co mnie często bawiło ale i też zadziwiało kiedy obserwowałam jej zachowania
obronne, typowo ucieczkowe ale zawsze przy tym zagrażające innym i często
dające zakłamany obraz oglądającemu sytuację. Czujny świadek tego, asertywny i pewny
siebie wyjdzie obronną ręką ale co się dzieje za jego plecami już nie wiadomo.
Liczyć wtedy trzeba tylko na spostrzegawczość, inteligencję i obiektywizm
drugiej strony. Chętnie Mariola słucha, a raczej przysłuchuje się rozmowom innych. Jeszcze chętniej za to wszystko to, co usłyszała i co ktoś inny powiedział powtarza Mariola każdemu, kto tylko znajduję się w zasięgu jej zacnej osoby. Bez względu na to, czy jest to dwudziestolatek, czy siedemdziesięciolatek, to już bez znaczenia bo znaczenie ma to, że Mariola może po prostu zabrać głos objawiając światu rewelacyjne wieści. Poziom empatii Marioli jest raczej niski, nawet bardzo niski, gdyż nie potrafi słuchać swojego rozmówcy i zawsze wtedy odpowiada "a co ja mam powiedzieć..." albo "a ja..." i tu szereg różnych opisujących podobną do omawianej sytuacji dotyczących jej samej.
Na
szczęście pozytywne cechy tez Mariola posiada. Niesamowicie pracowita, nie do
zdarcia wręcz istota, która na pobudkę o 5 rano mówi „ja pier… ale bym jeszcze
pospała kur… , ale trza wstać i ch…”. Zrobi wszystko, co jej się każe. Nie
marudzi i nie narzeka nigdy temu, do kogo tak de facto to narzekanie powinno
być skierowane a jedynie przypadkowi słuchacze są na nie narażeni niestety.
Przecież trzeba sobie jakoś ulżyć, prawda?
Czasem się zastanawiam i tak sobie myślę, czy nie
wolałabym być taką Mariolą, która się nie zastanawia, nie analizuje, nie
przejmuje innymi, nie współodczuwa i tylko tak „patataj” z dnia na dzień sobie
funkcjonuje. Czy nie jest wtedy łatwiej??? Hmmmm.... po namyśle stwierdzam z pełną świadomością, że absolutnie wolę być dalej tą samą Dorotą, którą jestem. Ze swoimi zadrami na sercu i śladami wyrytymi uśmiechem na twarzy, z wadami i zaletami, ze swoimi zainteresowaniami i planami na przyszłość. I z tym moim analizatorem w głowie też. Tak. Jestem nałogową sobą i dalej chcę taką być. I w takich chwilach jeszcze bardziej cenię swoich przyjaciół i ludzi będących mi bliskimi, ludzi którzy w nawet najmniejszym stopniu nie przypominają takiej Mariolki. Na szczęście. I na szczęście możemy w naszym życiu poznawać również takie Mariolki, bez nich świat byłby przecież mniej ciekawy, prawda?
Na wyjeździe koraliki nie poszły w zapomnienie. Już w podróży udało mi się zrobić trzy bransoletki, w tym jedną plecioną w warkocz wcześniej już tu pokazywaną.
Gąsieniczkę dwukolorową zrobiłam wg pomysłu zaczerpniętego od Weroniki. Tu użyłam koralików Toho Dark Bronze (k.222) oraz Silver Lined Topaz (k.22c) w rozmiarze 11/o oraz Toho Magatama 3mm Hybrid Topaz Gold
Drugą bransoletkę wykonałam również wg wzoru Weroniki. Użyłam Toho 11/o w kolorze Transparent Ruby (k.5c) oraz szlifowanych 3mm czerwonych kulek AB.
Efekt mnie tak bardzo pozytywnie zaskoczył, że zrobiłam już na miejscu taką samą w czerni z zawieszką zrobioną w CubicRaw, oplecioną czarnymi Opaque Jet 11/o. Ponieważ większe koraliki wplecione są tylko w jednym rzędzie, to układają się jakby na wierzchu, przez co bransoletka bardzo fajnie sama się układa na ręce. Bardzo mi się obie podobają.
Do kolekcji kulek dołączyła nowa.
Zrobiłam również sporo bransoletek sznurem/ ściegiem tureckim ale o nich następnym razem.
Dziękuję za Twoje odwiedziny. Dziękuję również za pozostawienie komentarza bo każdy jest dla mnie bardzo ważny.
Z radością również witam nowych obserwatorów.Jeśli chcesz się ze mną bezpośrednio skontaktować - napisz: dorjadesign@gmail.com
Możesz mnie także znaleźć na Fb a chcąc na bieżąco śledzić moje wpisy zostań obserwatorem tej strony.Miło mi będzie gościć tu Ciebie ponownie- zapraszam.